Polak musi pracować ponad dwa razy dłużej na nowy samochód niż Niemiec
Od stycznia do listopada 2018 r. Polacy zarejestrowali prawie 865 tys. używanych samochodów osobowych, podczas gdy nowych niemal o połowę mniej – ponad 486 tys.
Co więcej, 54 proc. sprowadzonych aut ma ponad 10 lat. Skąd takie zainteresowanie używanymi pojazdami? Eksperci EFL w najnowszym raporcie „Nowy czy używany? Jakie samochody kupują Polacy” wskazują na dwa powody. Niskie płace – na VW Golfa z salonu statystyczny Polak musi pracować aż 19 miesięcy, podczas gdy Niemiec tylko 8. Drugim czynnikiem jest szybka utrata wartości nowych aut.
- Niższe niż w Europie Zachodniej zarobki i wrodzona chęć do tego, by mieć więcej za mniej, przyniosły niebywałą popularność w naszym kraju samochodów używanych, która utrzymuje się od końca lat 90-tych. Obecnie jednak sytuacja się cywilizuje. Po pierwsze, klienci są coraz bardziej świadomi i zdają sobie sprawę, że cena to nie wszystko. Po drugie, nowe regulacje prawne dają nadzieję na ukrócenie procedur zaniżania przebiegu importowanych aut. Po trzecie, widoczna jest zmiana podejścia Polaków do kwestii posiadania samochodu. Do niedawna oczywistym był zakup czterech kółek na własność. Z roku na roku rośnie popularność leasingu i wynajmu, dzięki czemu możemy cieszyć się nowym autem bez konieczność angażowania wysokiego budżetu. To dotyczy przede wszystkim firm, dlatego następnym krokiem powinno być szersze umożliwienie korzystania z tych instrumentów finansowych osobom prywatnym. Dzięki temu udział konsumentów w rejestracja nowych osobówek będzie rósł i z czasem proporcje 70:30 z przewagą dla firm, odwrócą się z przewagą dla klientów indywidualnych – mówi Radosław Kuczyński, prezes EFL.
Od 2004 r. Polacy kupują więcej używanych aut niż nowych
Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego wynika, że w ciągu pierwszych 11 miesięcy tego roku do Polski zostało sprowadzonych 864 678 używanych samochodów osobowych (+6,9 proc. r/r). To niemal tyle samo, ile w całym 2017 r. W tym samym czasie Polacy kupili 486 499 nowych osobówek, o 11 proc. więcej niż rok temu. Choć dynamika sprzedaży aut z salonu jest dużo wyższa niż aut importowanych, to jednak wolumenowo, Polacy zdecydowanie częściej decydują się na kilku- lub kilkunastoletnie auta. Graniczną datą było wejście Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. W 2003 r. sprowadziliśmy ponad 30 tys. używanych aut osobowych, podczas gdy rok później już ponad 800 tys. Warto podkreślić, że w roku poprzedzającym akcesję Polski do UE, zarejestrowaliśmy ok. 10 razy mniej aut używanych niż nowych, podczas gdy rok później tendencja ta się odwróciła – ponad dwa razy więcej Polaków usiadło za kierownicą sprowadzonego auta niż nowego. Do dziś rokrocznie rejestrujemy zdecydowanie więcej importowanych aut niż tych z salonu.
Półtora roku pracy Polaka
Autorzy raportu „Nowy czy używany? Jakie samochody kupują Polacy” wskazują na dwie główne przyczyny dużego zainteresowania Polaków zakupem używanych aut osobowych. Podstawowy powód to wciąż niskie zarobki, przez które nabycie osobówki z salonu za gotówkę przekracza możliwości finansowe większości mieszkańców naszego kraju. Wystarczy porównać sytuację Polaka z obywatelem Niemiec. Na przykładowego VW Golfa statystyczny Polak musi pracować aż 19 miesięcy, podczas gdy Niemiec tylko 8.
Drugim powodem, który zniechęca do wizyt w salonie, jest duża utrata wartości nowych aut. W przypadku popularnych marek miejskich wynosi ona ok. 50 proc. po 3 latach użytkowania – np. kupując nową Skodę Octavię za 100 tys. zł, po 3 latach stracimy na niej aż 50 tys. zł. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku marek luksusowych, gdzie spadek wartości może wynieść nawet 65 proc.
Firmy napędzają sprzedaż nowych aut
Kołem zamachowym rynku nowych samochodów osobowych pozostają firmy. Z danych PZPM wynika, że od stycznia do listopada br. do firm rejestrujących na regon dostarczono aż 350,7 tys. sztuk. To ponad 72 proc. udziałów w rynku. Tylko 28 proc. nabywców to klienci indywidualni. To, co dla Kowalskiego jest dużym i niezbyt opłacalnym wydatkiem, dla przedsiębiorstwa okazuje się inwestycją i często sposobem na optymalizację podatkową. Flota samochodowa pozwala zrobić tzw. „koszty” i nie obciąża jednorazowo firmowego budżetu. Przyczyną takiego stanu rzeczy są alternatywne formy finansowania, przede wszystkim leasing i wynajem. Udział firm zajmujących się leasingiem/CFM/RC w rynku od początku 2018 r. wynosi 48,8 proc. (67,7 proc. w rejestracjach licząc tylko nabywców instytucjonalnych).
- Liczymy, że ogólna sytuacja społeczno-gospodarcza w Polsce, na którą składa się m.in. rekordowo niskie bezrobocie, podwyżki wynagrodzeń czy program 500+, powinna przełożyć się na zwiększone zakupy nowych czterech kółek przez klientów indywidualnych. Jednak bez ingerencji władz uzyskanie takiego wyniku rejestracji nowych osobówek, w którym większy udział będą mieć konsumenci niż firmy, może okazać się bardzo trudne. Dobrym krokiem, w dobie mody na elektromobilność, może okazać się wsparcie finansowe przy zakupie aut elektrycznych. Dzięki temu, powinien wzrosnąć popyt na nowe cztery kółka, w dodatku te ekologiczne – mówi Radosław Kuczyński.
źródło: EFL
Zobacz podobne artykuły:
Obawy o serwis mogą zniechęcać do zakupu aut elektrycznych
Wiadomości / Gorące tematy
2025.01.13
Dla 40 proc. Polaków zakup auta jest poza ich możliwościami
Wiadomości / Gorące tematy
2025.01.09
W Europie segment elektrycznych małych aut opóźniony o trzy–cztery lata
Wiadomości / Gorące tematy
2024.12.30
Porsche GT3, którego nikt nie kupuje
Wiadomości / News
2025.01.12
HySE-X2 - Wodorowy buggy w Rajdzie Dakar
Warsztat / Technika
2025.01.11
Volkswagen Polo świętuje 50 urodziny
Wiadomości / Ciekawostki
2025.01.10